Z sympatii do znakomitych polskich autorek Awarię małżeńską musiałam kupić już w dniu premiery. Moją uwagę przykuł krótki opis książki i w tamtym momencie już wiedziałam, że muszę mieć ją jak najszybciej! Z niecierpliwością wyczekiwałam dnia, aż w moje ręce trafi ta przezabawna, wzruszająca i rewelacyjna powieść. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to jedna z najlepszych książek jakie miałam okazję czytać.
Pomijając aspekty czysto anatomiczne, tysiące lat podziału ról pozwoliły kobietom na daleko lepsze rozwinięcie pewnych cech oraz umiejętności i jedynie nieliczni mężczyźni, są w stanie im na tych polach dorównać. W partnerstwie, tym codziennym tandemie, któremu z różnym efektem nadajemy bieg, niezwykle ważna jest współpraca i wzajemne uzupełnianie się. Jednak jak wiadomo kobieta w domu to niezastąpiony dyrektor operacyjny, ale czy na pewno?
Nasi główni bohaterowie w momencie, kiedy ich żony trafiają połamane do szpitala, ze statusu weekendowego tatusia natychmiast zmieniają się w tymczasowych samotnych ojców. Mateusz i Sebastian muszą nieoczekiwanie przejąć wszystkie obowiązki domowe i zaopiekować się dziećmi.
Małżeństwo to związek, w którym jedna osoba ma zawsze rację, a druga to mąż. Kto tym razem wyjdzie na prowadzenie? Jak w nowej roli poradzą sobie główni bohaterowie? Czy dadzą radę sprostać wyzwaniu?
Po kilku pierwszych stronach czułam, że będzie to powieść której długo nie zapomnę. Wystarczyło tylko kilka kartek, abym razem z bohaterami przeżywała ich losy. Kiedy dodarłam do samego końca łzy szczęścia spływały mi po policzkach.
Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wizję samych siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym: nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić. Nadmiar doskonałości również.
Awaria małżeńska to naprawdę fantastyczna powieść. Nawet nie dlatego, że napisana jest w takim sposób, że można ją przeczytać jednym tchem. To taka lekcja życia na wesoło. Los często płata Nam figle, a my musimy stawić czoła czyhającym na nas awariom.
Albo ktoś ewidentnie zjada mu skarpetki, albo jakimś cudem same wyparowują. Policzył wszystkie sztuki. Siedem. Z czego większość była skarpetkowymi jedynkami...
- Bez sensu - Mruknął, ale ja jeszcze dojdę kto mi podpieprza te skarpety.
Powieść wessała mnie od pierwszej strony i byłam z nią związana, aż do samego końca. Książka zawładnęła moim sercem i uśmiechem. Autorki zaserwowały mi prawdziwy rollercoaster - kuracja śmiechowa i wyciskacz łez. Dzięki temu połączeniu dają Nam możliwość przeżycia niesamowitej przygody. Dosłownie niemożliwe jest dojrzeć, gdzie kończą się słowa się Magdaleny Witkiewicz lub Nataszy Sochy. Powieść stanowi jedność.
Zapraszam wszystkich do lektury i sama z niecierpliwością czekam na kolejną książkę w tak wciągającym wydaniu!
Świetne zdjęcia i same bardzo chcemy sięgnąć po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Muszę ją przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńMimo, że jest to świetna książka, którą można przeczytać jednym tchem, to na razie nie za bardzo mnie do niej ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńOMG, ŚLICZNE ZDJĘCIA *O*
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w planach, oczekuje świetnej rozrywki. Myślę, że taką dostanę.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka. O takim temacie nigdy nie czytałam książki. Dużo w niej prawdy!
OdpowiedzUsuńCiekawa książka. O takim temacie nigdy nie czytałam książki. Dużo w niej prawdy!
OdpowiedzUsuńTytuł posta zdecydowanie mnie zaintrygował :P
OdpowiedzUsuńPrześliczne zdjęcia, naprawdę! Recenzja z pewnością nie gorsza.
Pozdrawiam bardzo serdecznie ^^
czytamboczytam.blogspot.com